Zjawisko, które z jednej strony stoi w opozycji do np. treningu siłowego, bardziej sportowego, pojmowanego przez programy ćwiczeń, dokładne określanie ciężaru i ilości serii i bywa określane, jako jego alternatywa, z drugiej wcale nie musi się z takim treningiem kłócić – nie będąc zawsze zupełnie odrębną formą treningu, będąc zamiast tego, jego szczególną filozofią i podejściem do ruchu w ogólności.
Czym będzie więc intuicja w treningu? Dobieraniem takich jego form, obciążeń, czy trudności ćwiczeń, jakie czujemy, że są nam potrzebne w danym dniu, w danym czasie, czy również globalnie dla osiągnięcia określonego celu. Czasem będzie to zaplanowanie w danym okresie skupienia się na bieganiu, wydolności, bieganiu w określonym tempie, czy formie, a czasem decyzja po przyjściu na siłownię, że mimo, że planowałem „robić klatę”, wskakuję na drążek. Takie podejście będzie różniło się, należy zaznaczyć, od wykonywania na przykład, tylko ulubionych ćwiczeń, a nie wykonywania nielubianych – np. ćwiczę na drążkach i nie robię nóg, nie o to chodzi. Żeby mówić o intuicji w treningu, musimy mieć świadomość wszechstronności potrzeb ruchowych i rozwojowych naszego ciała, jak również na temat ruchu, trochę, jak dobry muzyk jazzowy, który improwizuje i „płynie” w muzyce.
Muzyk ten jednak, by mógł to robić i tworzyć muzykę na bieżąco, grając ją – ma zwykle wpierw perfekcyjnie opanowane nuty i podstawy techniczne, dopiero potem wybiera, czy grać z partytury, czy być w muzyce, jak w intuicyjnym treningu.
Podobnie można porównać trening/ruch do jedzenia. Mając na względzie oczywiście kwestie szczególnych potrzeb zdrowotnych (tak w treningu, jak w odżywianiu), jeżeli mamy dobrą świadomość siebie, umiemy się wsłuchać w swój organizm, możemy sobie pozwolić na jedzenie po prostu tego, co czujemy, że jest nam potrzebne, czyli pójście za tym, że „zjadłbym dziś …”, bo ciało do nas mówi, wystarczy go słuchać. Oczywiście nie mówimy tu o tym, jak ciało codziennie mówi zjedz chipsy, czy dwie tabliczki czekolady – to już inne kwestie (często głębsze psychologicznie), mówimy o kontakcie ze sobą, zaufaniu do siebie i świadomości swoich potrzeb oraz zaufaniu do sygnałów, jakie ciało nam daje, tak w kwestii jedzenia, jak i ruchu, jakiego akurat potrzebujemy. Mamy z tym łatwość, jako dzieci – one zawsze wiedzą jak chcą się bawić, potrzeba im tylko dać bezpieczną przestrzeń i uwagę.
Nam, dorosłym zaś ludziom brakuje dzisiaj wszechstronnego, odżywczego ruchu. Większość ludzi stroni od niego – i nic w tym dziwnego. W szkole, na lekcjach WF, a także w szeroko rozumianej popkulturze, nauczono nas, że aktywność ruchowa to sport i wszelkie jego odmiany. Jeśli na jakimś etapie życia nabraliśmy niechęci do sportu, to zwykle przestajemy się ruszać w ogóle.
Nikt nam nie powiedział, że nasze ciało to złożony system, który do optymalnego funkcjonowania potrzebuje ruchu. Nie planów treningowych i treningów z fit celebrytami, nie rywalizacji, w końcu nawet nie żadnej z dyscyplin sportowych, tylko po prostu, ruchu.
Tak rozumiany ruch różni się od specjalizacji. Zdarza się, że osoby, które wcześniej trenowałyl konkretne dyscypliny, a przeszły na taką formę treningu, porzucają śrubowanie wyników i bycie bardzo dobrym w swoich wcześniejszych dyscyplinach, wybierając wszechstronne dbanie o swoje zdolności ruchowe. Dobrym przykładem będzie osoba trenująca street workout(tu by się przydał przypis). Ktoś taki wiele czasu spędza na drążkach do podciągania i poręczach, często osiągając zadziwiający poziom kompetencji w tej dziedzinie. Ktoś z zewnątrz mógłby powiedzieć, że taka osoba jest wszechstronnie sprawna, ale nic bardziej mylnego. Dobry praktyk ruchu wie, że w takim treningu brakuje wielu elementów jak np. przemieszczanie się(tzw. lokomocje), różnego typu przetoczeń, poruszania się po podłodze. Ponadto nie ma tu biegania, chodzenia, mało jest pracy nad mobilnością i elastycznością kończyn dolnych i górnych, treningu koordynacji, a w końcu zabawy i ruchu w interakcji z drugim człowiekiem. Każda dyscyplina ma swoje brakujące elementy i często wybierając wąską specjalizację ruchową nieświadomie płacimy za to cenę, w naszym łańcuchu brakuje tych ważnych ogniw, które przecież tak naprawdę przesądzają o naszej holistycznej sprawności.
Niezwykle ważnym elementem ruchu naturalnego jest eksploracja. To ona daje nam możliwość poznania swojego ciała i jego możliwości bez presji z zewnątrz. Po prostu wybieramy sobie jakiś prosty koncept i według niego inicjujemy nasze ruchy. Może to być np. kładzenie się na ziemi z pozycji stojącej. Szukamy tak wiele sposobów na płynne i bezpieczne położenie się, jak to tylko możliwe. Często nauczyciele ruchu dają takie zadania swoim podopiecznym. Nie mając konkretnego rozwiązania czy ściśle określonej techniki, sam musisz wymyślić swoje własne sposoby na jego wykonanie. Czy to znaczy, że w nurcie takiego treningu nie ocenia się ruchu w kontekście jego efektywności ? Nie, eksploracja jest częścią składową kompleksowego podejścia do ruchu, a nie jego naczelną filozofią. Jest narzędziem, które pozwala nam nawiązać dobrą relację ze swoim ciałem.
Nawiązywanie głębokiego czucia i rozumienia swojego ciała to niesamowita przygoda, często zmieniająca życie już na zawsze. U każdej osoby wygląda ona jednak inaczej. Zdarzają się ludzie, którzy dochodzą naprawdę do bardzo wysokiego poziomu sprawności, wyłącznie poprzez intuicyjną praktykę ruchu. Niektórzy uwalniają swój potencjał ruchowy, którego zdawało się wcześniej nie być i przez to decydują się uprawiać dyscyplinę sportu, którą zawsze chcieli uprawiać, a bali się, że nie podołają. Dla innych znowu to będzie po prostu sposób na długowieczność – zdrowy, zrównoważony, wszechstronny ruch.
W 2015 roku na gali UFC 194 Conor McGregor w spektakularny sposób pokonuje Brazylijczyka Jose Aldo. Internet obiegają urywki treningów nowego mistrza z pewnym izraelskim nauczycielem ruchu – Ido Portalem. To właśnie wtedy tego typu podejście spotkało się z szerszym zainteresowaniem. Wiele osób zastanawiało się jednak o co w tym wszystkim chodzi. Te wszystkie dziwne ćwiczenia, raczkowania, pełzania, balansowania. Jak to się ma do treningu MMA ?
Okazuje się, że ma się bardzo dobrze. MMA jest niesamowicie wymagająca dyscypliną, gdzie uzyskanie nawet drobnej przewagi może być na wagę złota. Dobry nauczyciel będzie w stanie opracować kreatywne sposoby na wyostrzenie tych umiejętności i atrybutów, które u danego zawodnika są już i tak na wysokim poziomie. Klasyczny trening przygotowania motorycznego ma swoje ograniczenia. Trening ruchu stanowi tutaj naprawdę wspaniałe uzupełnienie. Coraz więcej zawodników (nie tylko w sportach walki) decyduje się na współpracę z nauczycielami ruchu. W połączeniu z nowoczesnym przygotowaniem fizycznym i motorycznym takie podejście daje zdumiewające rezultaty. Zresztą wystarczy zrobić prosty eksperyment. Obejrzeć stare gale UFC czy PRIDE FC z dawnych lat, a jakąkolwiek galę z tego roku w jednej z topowych organizacji. Przepaść na poziomie ruchu jest ogromna.
Przykład sztuk walki w kontekście naturalnego i intuicyjnego ruchu jest wyjątkowo wyrazisty. Niezależnie o jakich konkretnie stylach mówimy, fighterzy należą do tej grupy sportowców, którzy w trakcie swoich treningów czy walk wykonują naprawdę szeroką gammę różnorakich ruchów. Im bardziej wolna formuła walki, tym tych ruchów jest więcej. Odbywają się one we wszystkich płaszczyznach ruchu, w rozmaitych kombinacjach. Zawodnik sztuk walki po prostu musi poruszać się w płynnie i efektywnie. Nawet laik, oglądający walkę w telewizji jest w stanie od razu powiedzieć, który z zawodników rusza się po prostu lepiej. Nie koniecznie będzie to od razu decydować o zwycięstwie, natomiast często ktoś taki jest zwykle bardziej nieprzewidywalny, nie rzadko stosując szeroki wachlarz technik, a to już są istotne czynniki pomagające wygrać.
Odstawmy jednak świat zawodowców na bok. Jak to wygląda w kontekście treningu amatorskiego? Częstym scenariuszem jest wrzucanie osób początkujących na zbyt głęboką wodę, lub po prostu zbyt szybkie przechodzenie do ściśle określonych technik. Jeśli mamy pecha i trafimy na wyjątkowo twardogłowego trenera, możemy rzeczywiście uwierzyć, że istnieją tylko i wyłącznie sztywno określone wzorce ruchów, których nie wolno zmieniać ani tym bardziej się nimi bawić. Jeśli nie potrafimy się do nich dostosować czujemy się bezradni i pojawiają się myśli pt. „ja się chyba do tego nie nadaję”. Coś takiego jest bardzo częste. Wielu ludzi kończy w ten sposób przygodę czy to ze sztukami walki, lub innymi dyscyplinami.
Duże znaczenie ma wtedy obecność trenera i jego elastyczność w doborze poszczególnych ćwiczeń, umiejętność rozpoznania co dokładnie i w jakim momencie zawodzi i dobranie odpowiedniego rozwiązania. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Na treningu Brazylijskiego ju-jitsu, pewna osoba ma problem z powtórzeniem ruchu skręcania się w biodrach do dźwigni łokciowej będąc w pozycji z pleców. Dobry trener zauważy z czym jest dokładnie problem i spróbuje odstawić trening techniki na rzecz wyizolowania samego ruchu skrętnego, poprzez np. eksplorację tego ruchu trzymając się lin czy drabinek. Zły trener zacznie po prostu krzyczeć, albo dawać zupełnie nieadekwatne rady. Dobry trener to często po prostu dobry praktyk ruchu.
Podejście tego rodzaju, w klasycznym treningu nieoczywiste, często nowe i odkrywcze – a więc duża uważność na z jednej strony świadomość ciała i dobry kontakt z sobą, a z drugiej nacisk na rozumienie mechaniki ruchu ciała, efektywność i ekonomię ruchu stanowi ważny fundament treningu rosyjskich sztuk walki, o którym więcej napiszemy już wkrótce.
Bartłomiej Ostrowski i Michał Mania – instruktorzy Grupy Kontratak